Osiemnastolatek
biegł przez miasto. Niby zwyczajny chłopak, który spieszy się na
autobus czy tramwaj, ale było w nim coś podejrzanego. Jego twarz
ukryta była za czarną chustą z wymalowanym uśmiechem bestii.
Miał błyszczące, zielone oczy i opaloną skórę. Włosy ukryte były pod kapturem czarnej bluzy. Wyjawię ci jednak czytelniku, że gdyby ściągnął kaptur ujrzałbyś rozwichrzone, czarne włosy, które nigdy nie sterczą w tę samą stronę. Nogi ukryte były pod pod czarnymi dresami z wielkim, pionowym napisem „Monster”, a na jego stopach można było ujrzeć zwykłe, brązowe Nike.
Miał błyszczące, zielone oczy i opaloną skórę. Włosy ukryte były pod kapturem czarnej bluzy. Wyjawię ci jednak czytelniku, że gdyby ściągnął kaptur ujrzałbyś rozwichrzone, czarne włosy, które nigdy nie sterczą w tę samą stronę. Nogi ukryte były pod pod czarnymi dresami z wielkim, pionowym napisem „Monster”, a na jego stopach można było ujrzeć zwykłe, brązowe Nike.
Dobiegł
do przystanku autobusowego i w ostatniej chwili wskoczył do pojazdu.
Autobus linii 652 właśnie ruszył. Chłopak szybko zajął miejsce
na tyle pojazdu, włożył słuchawki na uszy i zanurzył się w
rozmyślaniach. To, co przed chwilą zrobił było dziwne, straszne i
niesamowite. Musiał szybko podzielić się z kimś tym, co wydarzyło
się dosłownie kilka minut wcześniej.
Do
uszu dziewczyny dobiegały wściekłe wołania siostry. Piętnastolatka siedziała w wannie pełnej krwi zmieszanej z wodą.
Całe ręce i nogi przyozdobiła sobie ranami, z których płynęła
czerwona ciecz. Kutas. Przemknęło
jej przez myśl:
- Aisha! Otwórz te jebane drzwi, bo zaraz sama wywalę
je z zawiasów! - krzyknęła siostra. Dziewczyna mogła mieć
dziewiętnaście lat. Miała płomiennorude włosy związane w koka i
właśnie szykowała się do wyjścia na imprezę. - Długo jeszcze
masz zamiar tam siedzieć?
- Daj mi dziesięć minut! - odpowiedziała
szesnastolatka zza drzwi.
- Co ty tam robisz tyle czasu?! - Pięść starszej
siostry uderzyła w drewno.
- No czekaj! - warknęła młodsza siostra.
Wstała, opłukała się z krwi i odetkała korek.
Szybko założyła na siebie figi z szarym, smutnym kotkiem,
koronkowy, czerwony stanik, bluzę brata i czarne rurki. Po
sprawdzeniu czy wanna jest czysta, a żyletka tkwi w kieszeni bluzy
wybiegła z toalety, szybko mijając wściekłą siostrę.
- Jeszcze jedna taka akcja i gwarantuję, że
własnoręcznie cię uduszę! - krzyknęła za nią.
- Pieprz się! - odpowiedziała Aisha, wbiegając po
schodach na górę.
Gdy
schowała się w pokoju zrzuciła z siebie wszystkie ubrania prócz
bielizny i doskoczyła do szafki, w której chowała bandaże oraz
przedmioty do samookaleczenia. Wyciągnęła rolkę białego
materiału i owinęła nią kilka razy obie ręce, aż do do łokci
oraz łydki. Chwilę później w pokoju nie było nic na wierzchu, co
służyłoby do cięcia, owijania, szycia lub krojenia.
Szesnastolatka założyła jeszcze tylko kolorowe skarpetki w paski,
zdecydowanie za duże, czarne dresy brata oraz jego bluzę w
identycznym odcieniu. Stanęła przed lustrem:
- Wyglądam jak menel – stwierdziła krzywiąc się do
odbicia.
Naciągnęła jeszcze rękawy na dłonie i wróciła na
dół. Usiadła na długiej, kakaowej, zamszowej kanapie, wzięła
czarnego laptopa na kolana i włączyła go. Weszła na Facebooka i
od razu wyświetliło jej się pięć wiadomości z czego jedna od
byłego chłopaka. „Jesteś zwykłą kurwą” oznajmiała treść.
„Dzięki za wszystko skurwielu” odpowiedziała. Sprawdziła
resztę i wyłączyła komunikator.
Grupka nastolatków od piętnastu do siedemnastu lat
siedziała lub leżała w dość dużym pomieszczeniu. Powietrze było
zadymione. Każdy z nich trzymał w ręku jointa, skręta jak chcesz
czytelniku. Trzech z nich zabawiało się „wiaderkiem”. Panowała
wesoła atmosfera. Rozmawiali o polityce, Kościele, sierotach,
aborcji, deskorolkach, rowerach i wielu innych. Narkotyk zawładnął
ich umysłami.
Wśród
nich był siedemnastolatek o dużych, ciemnych jak smoła oczach, w
których utonąć mógł każdy. Miał na sobie czarne rurki z
krokiem oraz fioletową, szeroką bluzę z wielkim zielonym napisem
„RUN FU▼IN
RIOT”. Na stopach miał zielone Vansy.
Ów chłopak
rozglądał się po pokoju zamglonymi oczami. Chwilę później wstał
i wyszedł. Nikt nie zwrócił na to uwagi oprócz blondynki, która
zaraz za nim wybiegła z pokoju. Rozejrzała się po korytarzu. Był
pusty. Dziewczyna pobiegła w stronę windy i szybko nacisnęła
przycisk. Gdy znalazła się na dole ujrzała siedemnastolatka, który
jechał na deskorolce w stronę wyjścia:
- Marcel! Stój! -
krzyknęła biegnąc za nim. Chłopak zatrzymał się i odwrócił
nieco zdumiony.
- Czego chcesz
Wiktoria? - zapytał uśmiechając się głupkowato.
- Wróć do mnie.
Błagam. Nie zostawiaj mnie tak. Proszę – odpowiedziała
spoglądając prosto w jego czarne oczy.
- Ile razy mam ci
powtarzać, że nie? - zapytał śmiejąc się. - Zostaw mnie. Jadę
do Aishy. Potrzebuje mnie.
- Zostawisz mnie dla
tej taniej dziwki?! - wrzasnęła mu prosto w twarz. W tamtym
momencie chwycił ją za szyję i zbliżył gwałtownie swoją twarz
do jej.
- Nazwiesz ją tak
jeszcze raz w mojej obecności...
- No co mi zrobisz?
Uderzysz mnie? - przerwała mu z szyderczym uśmiechem na ustach.
- Nie – odparł
puszczając ją. Odwrócił się i odjechał na deskorolce. Kilka
minut później wsiadł do autobusu linii 652, który miał go
podwieźć pod blok przyjaciółki. Zajął miejsce obok jakiegoś
chłopaka w dresach, zamknął oczy i czekał.
Znowu mocne.
OdpowiedzUsuńTe rozdziały mnie rozwalają. Piszesz z taką łatwością.
Jestem pod wielkim wrażeniem, opisu całej fabuły. Żal mi tylko dziewczyny co się cięła, musi bardzo cierpieć psychicznie.
Dobra lecę dalej.
Nieźle. Choć mi osobiście nie podoba się rzucanie epitetami, co w moim języku oznacza, za dużo określeń rzeczy.
OdpowiedzUsuńAle piszesz dobrze i tak samo dobrze się czyta.