czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 1 cz. 1

Osiemnastolatek biegł przez miasto. Niby zwyczajny chłopak, który spieszy się na autobus czy tramwaj, ale było w nim coś podejrzanego. Jego twarz ukryta była za czarną chustą z wymalowanym uśmiechem bestii.
Miał błyszczące, zielone oczy i opaloną skórę. Włosy ukryte były pod kapturem czarnej bluzy. Wyjawię ci jednak czytelniku, że gdyby ściągnął kaptur ujrzałbyś rozwichrzone, czarne włosy, które nigdy nie sterczą w tę samą stronę. Nogi ukryte były pod pod czarnymi dresami z wielkim, pionowym napisem „Monster”, a na jego stopach można było ujrzeć zwykłe, brązowe Nike.
Dobiegł do przystanku autobusowego i w ostatniej chwili wskoczył do pojazdu. Autobus linii 652 właśnie ruszył. Chłopak szybko zajął miejsce na tyle pojazdu, włożył słuchawki na uszy i zanurzył się w rozmyślaniach. To, co przed chwilą zrobił było dziwne, straszne i niesamowite. Musiał szybko podzielić się z kimś tym, co wydarzyło się dosłownie kilka minut wcześniej.
Do uszu dziewczyny dobiegały wściekłe wołania siostry. Piętnastolatka siedziała w wannie pełnej krwi zmieszanej z wodą. Całe ręce i nogi przyozdobiła sobie ranami, z których płynęła czerwona ciecz. Kutas. Przemknęło jej przez myśl:
- Aisha! Otwórz te jebane drzwi, bo zaraz sama wywalę je z zawiasów! - krzyknęła siostra. Dziewczyna mogła mieć dziewiętnaście lat. Miała płomiennorude włosy związane w koka i właśnie szykowała się do wyjścia na imprezę. - Długo jeszcze masz zamiar tam siedzieć?
- Daj mi dziesięć minut! - odpowiedziała szesnastolatka zza drzwi.
- Co ty tam robisz tyle czasu?! - Pięść starszej siostry uderzyła w drewno.
- No czekaj! - warknęła młodsza siostra.
Wstała, opłukała się z krwi i odetkała korek. Szybko założyła na siebie figi z szarym, smutnym kotkiem, koronkowy, czerwony stanik, bluzę brata i czarne rurki. Po sprawdzeniu czy wanna jest czysta, a żyletka tkwi w kieszeni bluzy wybiegła z toalety, szybko mijając wściekłą siostrę.
- Jeszcze jedna taka akcja i gwarantuję, że własnoręcznie cię uduszę! - krzyknęła za nią.
- Pieprz się! - odpowiedziała Aisha, wbiegając po schodach na górę.
Gdy schowała się w pokoju zrzuciła z siebie wszystkie ubrania prócz bielizny i doskoczyła do szafki, w której chowała bandaże oraz przedmioty do samookaleczenia. Wyciągnęła rolkę białego materiału i owinęła nią kilka razy obie ręce, aż do do łokci oraz łydki. Chwilę później w pokoju nie było nic na wierzchu, co służyłoby do cięcia, owijania, szycia lub krojenia. Szesnastolatka założyła jeszcze tylko kolorowe skarpetki w paski, zdecydowanie za duże, czarne dresy brata oraz jego bluzę w identycznym odcieniu. Stanęła przed lustrem:
- Wyglądam jak menel – stwierdziła krzywiąc się do odbicia.
Naciągnęła jeszcze rękawy na dłonie i wróciła na dół. Usiadła na długiej, kakaowej, zamszowej kanapie, wzięła czarnego laptopa na kolana i włączyła go. Weszła na Facebooka i od razu wyświetliło jej się pięć wiadomości z czego jedna od byłego chłopaka. „Jesteś zwykłą kurwą” oznajmiała treść. „Dzięki za wszystko skurwielu” odpowiedziała. Sprawdziła resztę i wyłączyła komunikator.
Grupka nastolatków od piętnastu do siedemnastu lat siedziała lub leżała w dość dużym pomieszczeniu. Powietrze było zadymione. Każdy z nich trzymał w ręku jointa, skręta jak chcesz czytelniku. Trzech z nich zabawiało się „wiaderkiem”. Panowała wesoła atmosfera. Rozmawiali o polityce, Kościele, sierotach, aborcji, deskorolkach, rowerach i wielu innych. Narkotyk zawładnął ich umysłami.
Wśród nich był siedemnastolatek o dużych, ciemnych jak smoła oczach, w których utonąć mógł każdy. Miał na sobie czarne rurki z krokiem oraz fioletową, szeroką bluzę z wielkim zielonym napisem „RUN FUIN RIOT”. Na stopach miał zielone Vansy.
Ów chłopak rozglądał się po pokoju zamglonymi oczami. Chwilę później wstał i wyszedł. Nikt nie zwrócił na to uwagi oprócz blondynki, która zaraz za nim wybiegła z pokoju. Rozejrzała się po korytarzu. Był pusty. Dziewczyna pobiegła w stronę windy i szybko nacisnęła przycisk. Gdy znalazła się na dole ujrzała siedemnastolatka, który jechał na deskorolce w stronę wyjścia:
- Marcel! Stój! - krzyknęła biegnąc za nim. Chłopak zatrzymał się i odwrócił nieco zdumiony.
- Czego chcesz Wiktoria? - zapytał uśmiechając się głupkowato.
- Wróć do mnie. Błagam. Nie zostawiaj mnie tak. Proszę – odpowiedziała spoglądając prosto w jego czarne oczy.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie? - zapytał śmiejąc się. - Zostaw mnie. Jadę do Aishy. Potrzebuje mnie.
- Zostawisz mnie dla tej taniej dziwki?! - wrzasnęła mu prosto w twarz. W tamtym momencie chwycił ją za szyję i zbliżył gwałtownie swoją twarz do jej.
- Nazwiesz ją tak jeszcze raz w mojej obecności...
- No co mi zrobisz? Uderzysz mnie? - przerwała mu z szyderczym uśmiechem na ustach.
- Nie – odparł puszczając ją. Odwrócił się i odjechał na deskorolce. Kilka minut później wsiadł do autobusu linii 652, który miał go podwieźć pod blok przyjaciółki. Zajął miejsce obok jakiegoś chłopaka w dresach, zamknął oczy i czekał. 

2 komentarze:

  1. Znowu mocne.
    Te rozdziały mnie rozwalają. Piszesz z taką łatwością.
    Jestem pod wielkim wrażeniem, opisu całej fabuły. Żal mi tylko dziewczyny co się cięła, musi bardzo cierpieć psychicznie.
    Dobra lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle. Choć mi osobiście nie podoba się rzucanie epitetami, co w moim języku oznacza, za dużo określeń rzeczy.

    Ale piszesz dobrze i tak samo dobrze się czyta.

    OdpowiedzUsuń