poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 2

Obudził się kolejnego dnia o szóstej rano. Budzik brzęczał niemiłosiernie i od niechcenia stuknął w niego dłonią, żeby przestał. Dźwignął się z materaca i stanął przed lustrem. Rozczochrany z podkrążonymi oczami. Ziewnął głośno, przeciągnął się i ruszył do toalety. Ponownie pojawił się przed lustrem i zaczął szybko doprowadzać się do porządku.
Umył twarz, zęby i dłonie, po czym szybko przeczesał grzebieniem włosy. Chwilę później ubrany w szarą koszulkę z nadrukowanym liściem marihuany, czarne, ale nie obcisłe rurki, zieloną czapkę z prostym daszkiem i trampki w tym samym kolorze jadł śniadanie, które składało się z miski płatków i pół litrowej puszki energetyku.
Mikołaj zatrzymał się gwałtownie i spojrzał prosto na śliczną, brązowowłosą dziewczynę. Jej głębokie, kakaowe oczy zatrzymały się na chwilę na nim. Wpatrywał się w nią jak w obrazek. Przekrzywiła lekko głowę i zaśmiała się dźwięcznie:
- No na co czekasz? Chodź tu do mnie – rozkazała, uśmiechając się uroczo.
- Maja? To ty? Nie wiedziałem, że jesteś... - zaciął się. Jak to nazwać, żeby jej nie urazić?
- Prostytutką? Ja nie wiedziałam, że korzystasz z tych usług. Wiktoria ci nie wystarcza? - Spojrzała na niego pogardliwie.
- Nie jestem ani z nią, ani z Aishą – odparł poirytowany.
- Ona cierpi, a Marcel z dnia na dzień staje się jej coraz bliższy – oznajmiła, zbliżając się do niego na niebezpieczną odległość. - Cała szkoła o was gada. O tym, że straciłeś taką zajebistą dziewczynę i teraz zarywa do niej największy ćpun, jaki chodził po tym mieście.
- Masz coś, żebym mógł choć na chwilę o tym zapomnieć? - zapytał cicho.
- Mam, ale najpierw pójdziemy do mojego mieszkania – powiedziała, uśmiechając się. Pociągnęła go delikatnie za dłoń w kierunku parku i zniknęli pomiędzy drzewami.
Aisha spojrzała na swoje ręce i skrzywiła się lekko. Rany przestały krwawić, ale były wyraźne i głębokie jak nigdy. Długo będą się goiły – przemknęło jej przez myśl. Westchnęła głęboko, wstała z łóżka i zaczęła się szykować na kolejny dzień w szkole. Tamtego dnia założyła czarne rurki, skórzane, brązowe Nike, wielką bluzę brata, a pod nią męską, pomarańczową koszulkę z zielonym nadrukiem „Smoke weed and chill, bitch”. Zarzuciła plecak na ramiona i wyszła z domu.
Marcel siedział samotnie w prawie pustym autobusie, którym codziennie dojeżdżał do szkoły. Deskorolka leżała na jego kolanach, a chłopak miał słuchawki na uszach. Chwilę później wysiadł z autobusu i pojechał na desce w stronę dużego, dwupiętrowego, szarego budynku.
Usiadła w ławce i wypakowała podręcznik, ćwiczenia, zeszyt i piórnik. Spojrzała na surową twarz nauczycielki biologii. Obok niej w ławce usiadł Kuba Malin:
- Siema - powiedział szeptem. - Masz spisać?
- A co było? - zapytała przestraszona.
- Cała strona w ćwiczeniach - odparł. - Ale spoko jak nie masz to nic ci  nie zrobi. Masz taryfę ulgową u wszystkich nauczycielek. Sama wiesz, czemu.
- Skąd one niby wiedzą? - Spojrzała na niego, przekrzywiając lekko głowę.
- Cała szkoła wie. Musiały od kogoś usłyszeć. Mają cię dzisiaj zgarnąć do psychologa - oznajmił zaniepokojony. Nauczycielka spojrzała na nich krzywo.
- Ooo... proszę, proszę kogo my tu mamy. Aisha Cabot - oznajmiła, mrużąc oczy. - Nie udawaj, że coś się dzieje. Chcesz po prostu zwrócić na siebie uwagę. Takich gówniarzy jak ty trzeba zamykać w ośrodkach.
- Bo takie tępe nauczycielki jak pani nie są w stanie ich nauczyć bycia porządnym człowiekiem - odparła brunetka, zaciskając zęby ze wściekłości.
- Dosyć tego! Pozwoliłam ci się odezwać?! Malin! Zawołaj tu natychmiast psychologa, pedagoga i wychowawczynię. Ona jest niezrównoważona psychicznie! Nie może uczyć się z normalnymi dziećmi.
Kuba spojrzał na koleżankę z ławki przepraszająco. Jego czarne oczy spojrzały prosto w jej błękitne tęczówki. Aisha uśmiechnęła się do niego i zwróciła swój wzrok ku nauczycielce, która poczerwieniała na twarzy ze złości.
- Gówniaro nie pozwalaj sobie. Miej szacunek do starszych od siebie - powiedziała wciąż wściekła.
- To takich starych kurw jak ty? Nie dzięki - odparła. Nie zważała na słowa. Na to, że może  mieć potem problemy. Nauczycielka zamilkła. Wolała już nie kłócić się z wychowaną "bezstresowo" piętnastolatką. Wiedziała, że będzie musiała się grubo tłumaczyć i ta satysfakcja jej wystarczała.
Kuba wrócił, prowadząc za sobą wychowawczynię, pedagoga i psychologa. Aisha wzdrygnęła się, kiedy wyszeptał jej na ucho ciche "Przepraszam".
- Spoko, nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się do niego, ale w tym samym czasie jej oczy napotkały twarz zaskoczonej wychowawczyni.
- Co się stało Aniu? - zwróciła się w stronę „poszkodowanej”.
- Aisha zwraca się do mnie w sposób wulgarny i niesamowicie chamski. Domagam się wstawienia jej uwagi za zachowanie, dwadzieścia punktów karnych i stałą opiekę psychologa – odparła nauczycielka biologii.
- Aisha? To niemożliwe – oznajmiła kobieta, zakrywając usta dłonią.
- A jednak – odpowiedziała szatynka.
- Mogę coś dodać? - zapytał Kuba, wstając z ławki. Cała klasa spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Mów, jeśli jest to coś ważnego – odparła wychowawczyni.
- Pani Orzechowska sprowokowała Aishę do takiego zachowania. Nazwała ją gówniarą za przeproszeniem i mówiła, że po prostu chce zwrócić na siebie uwagę dorosłych. - Chłopak usiadł w ławce, a biologiczka poczerwieniała ze złości.
- On zmyśla – powiedziała wściekła. - Trzyma jej stronę.
- Ktoś może potwierdzić to, co powiedział Kuba? - Wychowawczyni spojrzała na klasę z zaciekawieniem. Wszyscy podnieśli ręce. - Anno to nie pierwszy raz, kiedy dręczysz moich uczniów. Aisha oczywiście odpowie za to naganne zachowanie, ale jej kara będzie znacznie mniejsza, a na ciebie chyba czas napisać donos za znęcanie się nad dziećmi i obrażanie ich.
- Że co?! Czyś ty oszalała? Wierzysz tej bandzie rozwydrzonych małolatów, którzy mogli się zmówić za twoimi plecami? Przecież to jasne, że będą trzymać stronę swoich rówieśników. - Biologiczka była wściekła. Jej oczy ciskały błyskawice po całej klasie.
- Przykro mi Anno. Ufam im. Wątpię, żeby cała klasa mnie okłamywała, żeby trzymać stronę swoich – odparła wychowawczyni, uśmiechnęła się do klasy i zanim wyszła z pomieszczenia odwróciła się i zawołała. - Aisha i Kuba. Chodźcie ze mną.
Oboje natychmiast podnieśli się z krzeseł, spakowali i podążyli szybko za kobietą. Ich wychowawczyni miała długie, blond włosy tego dnia związane w ciasnego koka, czarne okulary „zerówki”, których jednak potrzebowała oraz kakaowe oczy. Tamtego dnia ubrana była w czarne rurki oraz białą koszulkę i szary sweter.
Weszli do sali czterdzieści dziewięć, a kobieta zamknęła za nimi drzwi na klucz. Usiadła za biurkiem, a parka usiadła na ławce przed nią. Spoglądali na siebie niepewnie:
- Aisho wiesz, że w taki sposób nie wolno zwracać się do nauczyciela? Nawet, jeśli cię sprowokuje?
- Ale pani Gosiu, pani dobrze wie, jaka jest Orzechowska. Znęca się nad naszą klasą od pierwszego dnia szkoły, w pierwszej klasie – wtrącił Kuba.
- Kuba przytkaj się. Rozmawiam teraz z Aishą – odparła spokojnie.
- Wiem proszę pani. Nie wiem, co wtedy mną kierowało – oznajmiła ze skruchą piętnastolatka.
- Miło, że mnie rozumiesz. Posłuchaj teraz uważnie. Nigdy, przenigdy nie reaguj na zaczepki pani Orzechowskiej. Ona nie jest tego warta rozumiesz?
- Tak. Rozumiem.
- Kuba. Miło, że bronisz swojej koleżanki i jestem z ciebie bardzo zadowolona. Gdyby nie ty Aisha mogłaby dostać znacznie większą karę niż na to zasługiwała. Dostaniesz pochwałę z zachowania. Plus pięć punktów. Możesz wrócić do klasy, a ja chciałabym jeszcze chwilkę porozmawiać z Aishą.
- Mogę poczekać na nią za drzwiami? - zapytał chłopak z uśmiechem od ucha do ucha.
- Aisha nie przyjdzie już na biologię – odparła kobieta, a Kuba nieco zgaszony przekręcił klucz w zamku i wyszedł z klasy.
- Coś się stało? - Piętnastolatka spojrzała na wychowawczynię ze zdumieniem.
- Tak. Nie wiem czy to prawda i chciałabym się przekonać. Pokaż mi swoje ręce. Od nadgarstków do łokci – rozkazała spokojnie. Brunetka westchnęła głęboko.
- Muszę?
- Tak, musisz.
- Ale nie chcę.
- Aisha tu chodzi o twoje bezpieczeństwo.
- To jest moja prywatna sprawa – odparła cicho.
- A powiesz mi, dlaczego to robisz?
- Nie wiem.
- Nie martw się. Ta rozmowa zostanie między nami. Tylko psycholog szkolny się o niej dowie. A ja zadbam, żeby nie rozniosło się to po szkole.
- Cała szkoła już tym żyje. Brakuje im tylko tego, żeby dowiedzieć się, dlaczego. Wielu pewnie się domyśla.
- Ale ja nie wiem. Chciałabym ci z tym pomóc. Wiem, że twoi rodzice prowadzą bardzo napięty tryb życia. Pewnie nie masz komu się wygadać ze swoich problemów.
- No cóż. Jeśli pani musi. - Dziewczyna podciągnęła rękawy bluzy i powoli, ostrożnie zaczęła odwijać bandaże. Nauczycielka, gdy zobaczyła to, co dziewczyna tak dokładnie ukrywała przed światem, zasłoniła usta dłonią, a jej oczy prawie wyskoczyły z orbit.
- Słodki Jezu. Kiedy ty to zrobiłaś? Mikołaj? Marcel? Dziewczyno, co ty robisz ze swoim życiem?
- Wiedziałam, że pani nie zrozumie. To było do przewidzenia – odparła cicho i z powrotem ukryła rany pod bandażami. Już wstawała, kiedy wychowawczyni ją powstrzymała.
- Czekaj. Opowiedz mi wszystko. Proszę. Spróbuję ci pomóc.
- Nie. Nie zrozumie pani. To jest zbyt zagmatwane – odparła, podniosła torbę z podłogi i wyszła z klasy, wpadając prosto w ramiona Kuby. Chłopak zdumiony przytulał do siebie zapłakaną dziewczynę. Zaprowadził ją na ławkę, gdzie usiadła i zaczęła płakać dopóki wszystkie łzy nie zostały wylane.


Dziękuję za uwagę. Miałem to dodać jakoś na rozpoczęcie roku, ale się nie wyrobiłem :/ Liczę na dużo krytyki i wytknięcie wszystkich błędów :)

2 komentarze:

  1. Nienawidzę cię! Czemu tak pięknie wszystko opisujesz? Znaczy nie jestem zła o to bo mogę czytać tak piękne rzeczy. Jestem zła, że tego nie kontynuujesz. Wracaj i pisz dalej błagam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i miło, że ktoś jeszcze oprócz Ryksy to czyta ;D Najgorsze jest to, że mam teraz czas na pisanie, bo jestem chory, ale mam taką zawiechę, że, co próbuję to mój mózg automatycznie przestaje działać i strasznie mnie to wku*wia za przeproszeniem >.<

      Usuń