Obudził
się kolejnego dnia o szóstej rano. Budzik brzęczał niemiłosiernie
i od niechcenia stuknął w niego dłonią, żeby przestał. Dźwignął
się z materaca i stanął przed lustrem. Rozczochrany z podkrążonymi
oczami. Ziewnął głośno, przeciągnął się i ruszył do toalety.
Ponownie pojawił się przed lustrem i zaczął szybko doprowadzać
się do porządku.
Umył twarz, zęby i dłonie, po czym szybko przeczesał grzebieniem włosy. Chwilę później ubrany w szarą koszulkę z nadrukowanym liściem marihuany, czarne, ale nie obcisłe rurki, zieloną czapkę z prostym daszkiem i trampki w tym samym kolorze jadł śniadanie, które składało się z miski płatków i pół litrowej puszki energetyku.
Umył twarz, zęby i dłonie, po czym szybko przeczesał grzebieniem włosy. Chwilę później ubrany w szarą koszulkę z nadrukowanym liściem marihuany, czarne, ale nie obcisłe rurki, zieloną czapkę z prostym daszkiem i trampki w tym samym kolorze jadł śniadanie, które składało się z miski płatków i pół litrowej puszki energetyku.
Mikołaj zatrzymał
się gwałtownie i spojrzał prosto na śliczną, brązowowłosą
dziewczynę. Jej głębokie, kakaowe oczy zatrzymały się na chwilę
na nim. Wpatrywał się w nią jak w obrazek. Przekrzywiła lekko
głowę i zaśmiała się dźwięcznie:
- No na co czekasz?
Chodź tu do mnie – rozkazała, uśmiechając się uroczo.
- Maja? To ty? Nie
wiedziałem, że jesteś... - zaciął się. Jak to nazwać, żeby
jej nie urazić?
- Prostytutką? Ja
nie wiedziałam, że korzystasz z tych usług. Wiktoria ci nie
wystarcza? - Spojrzała na niego pogardliwie.
- Nie jestem ani z
nią, ani z Aishą – odparł poirytowany.
- Ona cierpi, a
Marcel z dnia na dzień staje się jej coraz bliższy – oznajmiła,
zbliżając się do niego na niebezpieczną odległość. - Cała
szkoła o was gada. O tym, że straciłeś taką zajebistą
dziewczynę i teraz zarywa do niej największy ćpun, jaki chodził
po tym mieście.
- Masz coś, żebym
mógł choć na chwilę o tym zapomnieć? - zapytał cicho.
- Mam, ale najpierw
pójdziemy do mojego mieszkania – powiedziała, uśmiechając się.
Pociągnęła go delikatnie za dłoń w kierunku parku i zniknęli
pomiędzy drzewami.
Aisha spojrzała na
swoje ręce i skrzywiła się lekko. Rany przestały krwawić, ale
były wyraźne i głębokie jak nigdy. Długo będą się goiły –
przemknęło jej przez myśl. Westchnęła głęboko, wstała z
łóżka i zaczęła się szykować na kolejny dzień w szkole.
Tamtego dnia założyła czarne rurki, skórzane, brązowe Nike,
wielką bluzę brata, a pod nią męską, pomarańczową koszulkę z
zielonym nadrukiem „Smoke weed and chill, bitch”. Zarzuciła
plecak na ramiona i wyszła z domu.
Marcel siedział
samotnie w prawie pustym autobusie, którym codziennie dojeżdżał
do szkoły. Deskorolka leżała na jego kolanach, a chłopak miał
słuchawki na uszach. Chwilę później wysiadł z autobusu i
pojechał na desce w stronę dużego, dwupiętrowego, szarego
budynku.
Usiadła
w ławce i wypakowała podręcznik, ćwiczenia, zeszyt i piórnik.
Spojrzała na surową twarz nauczycielki biologii. Obok niej w ławce
usiadł Kuba Malin:
-
Siema - powiedział szeptem. - Masz spisać?
-
A co było? - zapytała przestraszona.
-
Cała strona w ćwiczeniach - odparł. - Ale spoko jak nie masz to
nic ci nie zrobi. Masz taryfę ulgową u wszystkich
nauczycielek. Sama wiesz, czemu.
-
Skąd one niby wiedzą? - Spojrzała na niego, przekrzywiając lekko
głowę.
-
Cała szkoła wie. Musiały od kogoś usłyszeć. Mają cię dzisiaj
zgarnąć do psychologa - oznajmił zaniepokojony. Nauczycielka
spojrzała na nich krzywo.
-
Ooo... proszę, proszę kogo my tu mamy. Aisha Cabot - oznajmiła,
mrużąc oczy. - Nie udawaj, że coś się dzieje. Chcesz po prostu
zwrócić na siebie uwagę. Takich gówniarzy jak ty trzeba zamykać
w ośrodkach.
-
Bo takie tępe nauczycielki jak pani nie są w stanie ich nauczyć
bycia porządnym człowiekiem - odparła brunetka, zaciskając zęby
ze wściekłości.
-
Dosyć tego! Pozwoliłam ci się odezwać?! Malin! Zawołaj tu
natychmiast psychologa, pedagoga i wychowawczynię. Ona jest
niezrównoważona psychicznie! Nie może uczyć się z normalnymi
dziećmi.
Kuba
spojrzał na koleżankę z ławki przepraszająco. Jego czarne oczy
spojrzały prosto w jej błękitne tęczówki. Aisha uśmiechnęła
się do niego i zwróciła swój wzrok ku nauczycielce, która
poczerwieniała na twarzy ze złości.
-
Gówniaro nie pozwalaj sobie. Miej szacunek do starszych od siebie -
powiedziała wciąż wściekła.
-
To takich starych kurw jak ty? Nie dzięki - odparła. Nie zważała
na słowa. Na to, że może mieć potem problemy. Nauczycielka
zamilkła. Wolała już nie kłócić się z wychowaną "bezstresowo"
piętnastolatką. Wiedziała, że będzie musiała się grubo
tłumaczyć i ta satysfakcja jej wystarczała.
Kuba
wrócił, prowadząc za sobą wychowawczynię, pedagoga i psychologa.
Aisha wzdrygnęła się, kiedy wyszeptał jej na ucho ciche
"Przepraszam".
- Spoko, nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się do niego, ale w tym samym czasie jej oczy napotkały twarz zaskoczonej wychowawczyni.
- Co się stało Aniu? - zwróciła się w stronę „poszkodowanej”.
- Aisha zwraca się do mnie w sposób wulgarny i niesamowicie chamski. Domagam się wstawienia jej uwagi za zachowanie, dwadzieścia punktów karnych i stałą opiekę psychologa – odparła nauczycielka biologii.
- Aisha? To niemożliwe – oznajmiła kobieta, zakrywając usta dłonią.
- A jednak – odpowiedziała szatynka.
- Mogę coś dodać? - zapytał Kuba, wstając z ławki. Cała klasa spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Mów, jeśli jest to coś ważnego – odparła wychowawczyni.
- Pani Orzechowska sprowokowała Aishę do takiego zachowania. Nazwała ją gówniarą za przeproszeniem i mówiła, że po prostu chce zwrócić na siebie uwagę dorosłych. - Chłopak usiadł w ławce, a biologiczka poczerwieniała ze złości.
- On zmyśla – powiedziała wściekła. - Trzyma jej stronę.
- Ktoś może potwierdzić to, co powiedział Kuba? - Wychowawczyni spojrzała na klasę z zaciekawieniem. Wszyscy podnieśli ręce. - Anno to nie pierwszy raz, kiedy dręczysz moich uczniów. Aisha oczywiście odpowie za to naganne zachowanie, ale jej kara będzie znacznie mniejsza, a na ciebie chyba czas napisać donos za znęcanie się nad dziećmi i obrażanie ich.
- Że co?! Czyś ty oszalała? Wierzysz tej bandzie rozwydrzonych małolatów, którzy mogli się zmówić za twoimi plecami? Przecież to jasne, że będą trzymać stronę swoich rówieśników. - Biologiczka była wściekła. Jej oczy ciskały błyskawice po całej klasie.
- Przykro mi Anno. Ufam im. Wątpię, żeby cała klasa mnie okłamywała, żeby trzymać stronę swoich – odparła wychowawczyni, uśmiechnęła się do klasy i zanim wyszła z pomieszczenia odwróciła się i zawołała. - Aisha i Kuba. Chodźcie ze mną.
- Spoko, nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się do niego, ale w tym samym czasie jej oczy napotkały twarz zaskoczonej wychowawczyni.
- Co się stało Aniu? - zwróciła się w stronę „poszkodowanej”.
- Aisha zwraca się do mnie w sposób wulgarny i niesamowicie chamski. Domagam się wstawienia jej uwagi za zachowanie, dwadzieścia punktów karnych i stałą opiekę psychologa – odparła nauczycielka biologii.
- Aisha? To niemożliwe – oznajmiła kobieta, zakrywając usta dłonią.
- A jednak – odpowiedziała szatynka.
- Mogę coś dodać? - zapytał Kuba, wstając z ławki. Cała klasa spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Mów, jeśli jest to coś ważnego – odparła wychowawczyni.
- Pani Orzechowska sprowokowała Aishę do takiego zachowania. Nazwała ją gówniarą za przeproszeniem i mówiła, że po prostu chce zwrócić na siebie uwagę dorosłych. - Chłopak usiadł w ławce, a biologiczka poczerwieniała ze złości.
- On zmyśla – powiedziała wściekła. - Trzyma jej stronę.
- Ktoś może potwierdzić to, co powiedział Kuba? - Wychowawczyni spojrzała na klasę z zaciekawieniem. Wszyscy podnieśli ręce. - Anno to nie pierwszy raz, kiedy dręczysz moich uczniów. Aisha oczywiście odpowie za to naganne zachowanie, ale jej kara będzie znacznie mniejsza, a na ciebie chyba czas napisać donos za znęcanie się nad dziećmi i obrażanie ich.
- Że co?! Czyś ty oszalała? Wierzysz tej bandzie rozwydrzonych małolatów, którzy mogli się zmówić za twoimi plecami? Przecież to jasne, że będą trzymać stronę swoich rówieśników. - Biologiczka była wściekła. Jej oczy ciskały błyskawice po całej klasie.
- Przykro mi Anno. Ufam im. Wątpię, żeby cała klasa mnie okłamywała, żeby trzymać stronę swoich – odparła wychowawczyni, uśmiechnęła się do klasy i zanim wyszła z pomieszczenia odwróciła się i zawołała. - Aisha i Kuba. Chodźcie ze mną.
Oboje
natychmiast podnieśli się z krzeseł, spakowali i podążyli szybko
za kobietą. Ich wychowawczyni miała długie, blond włosy tego dnia
związane w ciasnego koka, czarne okulary „zerówki”, których
jednak potrzebowała oraz kakaowe oczy. Tamtego dnia ubrana była w
czarne rurki oraz białą koszulkę i szary sweter.
Weszli
do sali czterdzieści dziewięć, a kobieta zamknęła za nimi drzwi
na klucz. Usiadła za biurkiem, a parka usiadła na ławce przed nią.
Spoglądali na siebie niepewnie:
-
Aisho wiesz, że w taki sposób nie wolno zwracać się do
nauczyciela? Nawet, jeśli cię sprowokuje?
-
Ale pani Gosiu, pani dobrze wie, jaka jest Orzechowska. Znęca się
nad naszą klasą od pierwszego dnia szkoły, w pierwszej klasie –
wtrącił Kuba.
-
Kuba przytkaj się. Rozmawiam teraz z Aishą – odparła spokojnie.
-
Wiem proszę pani. Nie wiem, co wtedy mną kierowało – oznajmiła
ze skruchą piętnastolatka.
-
Miło, że mnie rozumiesz. Posłuchaj teraz uważnie. Nigdy,
przenigdy nie reaguj na zaczepki pani Orzechowskiej. Ona nie jest
tego warta rozumiesz?
-
Tak. Rozumiem.
-
Kuba. Miło, że bronisz swojej koleżanki i jestem z ciebie bardzo
zadowolona. Gdyby nie ty Aisha mogłaby dostać znacznie większą
karę niż na to zasługiwała. Dostaniesz pochwałę z zachowania.
Plus pięć punktów. Możesz wrócić do klasy, a ja chciałabym
jeszcze chwilkę porozmawiać z Aishą.
-
Mogę poczekać na nią za drzwiami? - zapytał chłopak z uśmiechem
od ucha do ucha.
-
Aisha nie przyjdzie już na biologię – odparła kobieta, a Kuba
nieco zgaszony przekręcił klucz w zamku i wyszedł z klasy.
-
Coś się stało? - Piętnastolatka spojrzała na wychowawczynię ze
zdumieniem.
-
Tak. Nie wiem czy to prawda i chciałabym się przekonać. Pokaż mi
swoje ręce. Od nadgarstków do łokci – rozkazała spokojnie.
Brunetka westchnęła głęboko.
-
Muszę?
-
Tak, musisz.
-
Ale nie chcę.
-
Aisha tu chodzi o twoje bezpieczeństwo.
-
To jest moja prywatna sprawa – odparła cicho.
-
A powiesz mi, dlaczego to robisz?
-
Nie wiem.
- Nie martw się. Ta
rozmowa zostanie między nami. Tylko psycholog szkolny się o niej
dowie. A ja zadbam, żeby nie rozniosło się to po szkole.
- Cała szkoła już
tym żyje. Brakuje im tylko tego, żeby dowiedzieć się, dlaczego.
Wielu pewnie się domyśla.
- Ale ja nie wiem.
Chciałabym ci z tym pomóc. Wiem, że twoi rodzice prowadzą bardzo
napięty tryb życia. Pewnie nie masz komu się wygadać ze swoich
problemów.
- No cóż. Jeśli
pani musi. - Dziewczyna podciągnęła rękawy bluzy i powoli,
ostrożnie zaczęła odwijać bandaże. Nauczycielka, gdy zobaczyła
to, co dziewczyna tak dokładnie ukrywała przed światem, zasłoniła
usta dłonią, a jej oczy prawie wyskoczyły z orbit.
- Słodki Jezu.
Kiedy ty to zrobiłaś? Mikołaj? Marcel? Dziewczyno, co ty robisz ze
swoim życiem?
- Wiedziałam, że
pani nie zrozumie. To było do przewidzenia – odparła cicho i z
powrotem ukryła rany pod bandażami. Już wstawała, kiedy
wychowawczyni ją powstrzymała.
- Czekaj. Opowiedz
mi wszystko. Proszę. Spróbuję ci pomóc.
- Nie. Nie zrozumie
pani. To jest zbyt zagmatwane – odparła, podniosła torbę z
podłogi i wyszła z klasy, wpadając prosto w ramiona Kuby. Chłopak
zdumiony przytulał do siebie zapłakaną dziewczynę. Zaprowadził
ją na ławkę, gdzie usiadła i zaczęła płakać dopóki wszystkie
łzy nie zostały wylane.
Dziękuję za uwagę. Miałem to dodać jakoś na rozpoczęcie roku, ale się nie wyrobiłem :/ Liczę na dużo krytyki i wytknięcie wszystkich błędów :)
Nienawidzę cię! Czemu tak pięknie wszystko opisujesz? Znaczy nie jestem zła o to bo mogę czytać tak piękne rzeczy. Jestem zła, że tego nie kontynuujesz. Wracaj i pisz dalej błagam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i miło, że ktoś jeszcze oprócz Ryksy to czyta ;D Najgorsze jest to, że mam teraz czas na pisanie, bo jestem chory, ale mam taką zawiechę, że, co próbuję to mój mózg automatycznie przestaje działać i strasznie mnie to wku*wia za przeproszeniem >.<
Usuń